Kto wykonał te wszystkie piękne przedmioty?
Takie pytanie powinno nasuwać się każdemu, kto odwiedza wystawę „Broń i Barwa”. Każdy powinien zadać sobie jeszcze jedno pytanie – dlaczego dzisiaj nie otaczamy się tak pięknymi i jednostkowymi przedmiotami?
Niestety, jeżeli chodzi o rzemiosło artystyczne, najczęściej pytanie zadane na początku musi pozostać bez odpowiedzi. Większość naszego dziedzictwa materialnego pokazanego na wystawie jest anonimowa. Brak jest znaków, punc i stojących za nimi nazwisk, umożliwiających przypisanie przedmiotu do konkretnego rzemieślnika lub manufaktury. A nawet jeśli takie się znajdują, to często czas wymazał pamięć o tym, kto, kiedy i gdzie się takim znakiem posługiwał.
Jest jednak grupa przedmiotów, których twórców znamy i doceniamy. Zwłaszcza dziś, gdy kosztowna, pracochłonna i indywidualna produkcja musiała ustąpić produkcji masowej, tańszej i bardziej dostępnej, kładąc kres wielu dawnym umiejętnościom rzemieślniczym i kultywującym je warsztatom.
Przegląd znaków zaczynamy w średniowieczu, w XIV wieku. Na jednym z trzech mieczy ukazanych w gablocie nr 2, znajduje się nacięcie w postaci litery X. Zostało wykonane na trzpieniu rękojeści i na co dzień było ukryte pod oprawą – praktyka powtarzana także w wiekach późniejszych, choć nie promująca w żaden sposób wykonawcy broni.
Na podstawie tego znaku kowalskiego przypominającego krzyż św. Andrzeja, Marian Głosek, archeolog i wybitny znawca mieczy, przypisał broń kuźni węgierskiej. Wynika to z przyporządkowania miecza do trzech innych okazów z terenów Węgier, należących do tego samego typu, datowanego na ten sam okres czyli lata ok. 1380-1420.
Miecz został wykopany w Michrowie, na ziemiach Polskich. Oznaczałoby to, że albo pochodził z importu, albo należał do osoby pochodzącej z Węgier. Ponieważ mniej więcej w okresie tym w Polsce panowali węgierscy Andegawenowie (1370-1382), miecz dzięki znakowi zyskuje nową warstwę interpretacyjną i historyczną.
Strzelba umieszczona wśród broni tureckiej, w typie janczarki zawiera kilka punc na srebrnych elementach, które są dobrym przykładem wschodniego podejścia do znakowania broni. Znaki są niemal niewidoczne, po pierwsze ze względu na niewielki rozmiar, po drugie ze względu na wtopienie się ich w otaczającą je rytowaną i repusowaną dekorację.
Znak ten to sułtańska tugra – rodzaj kaligraficznego zapisu imienia władcy alfabetem arabskim. W kulturze europejskiej byłaby to cyfra królewska, np. „AR” (Augustus Rex) czy „SAR” (Stanislaus Augustus Rex), widoczne również na licznych egzemplarzach broni.
Mając tugrę teoretycznie broń można by z łatwością i precyzyjnie datować, gdyż każdy z sułtanów miał swoją indywidualną tugrę. Niestety, tugry miały złożoną budowę. Często różniły się między sobą bardzo drobnymi akcentami. Stempel, którym wybito tugry na tej strzelbie był zbyt mały, by te drobne elementy ukazać.
Tapiseria „Przegląd wojsk pod Zabłudowem” powstawała w warsztatach radziwiłłowskich na Litwie. Te rozsiane były po różnych miejscowościach: Alba, Korelicze, Nieśwież. Tkaczki były rekrutowane spośród lokalnej ludności, a zatem nie były specjalnie szkolone w tym zawodzie, tak jak to miało miejsce w przypadku warsztatów np. flandryjskich w wieku XVI, należących do czołowych w swoim czasie. Najczęściej należały one również do rodzin zatrudnionych już przez Radziwiłłów pracowników: oficjalistów, ogrodników, malarzy i in.
Niektóre z tkaczek uzyskały tytuł mistrzyń – majsterek. Należała do nich twórczyni tej najważniejszej i największej z serii tapiserii powstałych w XVIII wieku na zlecenie Radziwiłłów: Anastazja Markiewiczowa. Anastazja prawdopodobnie wywodziła się z domu Narbutowiczów a za Markiewicza (Jana?), ogrodnika z Alby, wyszła w roku 1746.
Dzięki badaniom historycznym wiemy również, że podpisana na tapiserii majsterka nie pracowała samodzielnie, a miała oddelegowane do pomocy i nauki trzy dziewczyny: Magdalenę o nieznanym dziś nazwisku, Agatę Lewkowiczównę i Agatę Zdanowiczównę.
Rapiery, pomimo wąskiej głowni, dość często noszą na sobie napisy informujące o wykonawcy. Brak miejsca i nierówna powierzchnia głowni, usztywnianej często za pomocą strudzin, grzbietów czy ości, nie było przeszkodą, by zamiast pojedynczego znaku umieszczać pełne słowa a czasem sentencje. Takim przykładem jest głownia rapiera koszowego z pierwszej połowy XVII wieku.
Głownia, służąca do uderzeń kłujących, sygnowana jest „HEINRICH COEL IN SOLINGEN” przy czym litera „E” przybiera formę ozdobnego i zaokrąglonego „X”. Niemieckie Solingen należało do ugruntowanych i najlepszych ośrodków wykonujących głownie broni białej w Europie. Heinrich Coel, który urodził się w Solingen, wyemigrował z czasem do Hiszpanii i tam w latach 1590–1610 produkował ostrza broni białej uważane za jedne z najlepszych w tym czasie w Europie. Nazwisko Niemca występowało w różnych odmianach: Enrique Col, Henrique Sol, Col itp., a doskonała renoma towarzysząca tym wyrobom spowodowała, że jego sygnaturę spotkać można było na broni jeszcze wiele lat po jego śmierci
Jedną z najsłynniejszych i najdłużej działających rodzin rusznikarzy byli Kuchenreuterowie działający od XVII do połowy XIX wieku w Niemczech. Dwie pary pistoletów zawieszone nad gablotą i okalające poroże zostały wykonane przez Johanna Christopha II Kuchenreutera (1755-1815). Należał od do trzeciego pokolenia rusznikarzy, działających w Ratyzbonie. Sygnował się na broni w dwójnasób: zarówno poprzez napisy na lufie (IOSEPH KUCHENREITER A RATISBONNE”, jak i bitym, okrągłym znak z wyobrażeniem jeźdźca i inicjałami „ICK”.
Na wystawie znajduje się jeszcze kilka wyrobów Kuchenreuterów. Wokół poroża widnieją dwie strzelby, z czego jedną wykonał założyciel dynastii rusznikarzy: Johann Christoph I. Warto zajrzeć również do okienka z kasetami z bronią palną w gablocie 19, gdzie pod numerami 17 i 18 znajdują się bardzo interesujące zestawy: małych pistoletów podróżnych oraz kaseta z dodatkową kolbą, która dołączana do pistoletu przeobrażała go w broń palną długą.
Napis na lufie, wykonany za pomocą inkrustacji złotym drutem głosi: „C. L. Gibenhan a Varsovie”. Należał on do Karola Ludwika Gibenhana (pisanego czasem Giebenhan) działające w 2. połowie wieku XVIII w Warszawie. Karol Ludwik przybył na ziemie Polskie z Niemiec. Jego synowie, już spolonizowani, kontynuowali w XIX wieku rzemiosło ojca.
Karol Ludwik Gibenhan należał do grona najlepszych rusznikarzy działających w schyłkowym okresie Rzeczpospolitej, a jego wyroby zamawiał sam król Stanisław August z przeznaczeniem na podarunki dyplomatyczne.
Obok pistoletu wykonanego w Warszawie, w szufladzie nr 15 umieszczono także dwa pistolety krakowskie. Oba wykonane zostały przez Ignacego Höfelmajera (1825-1889), rusznikarza pochodzącego z austriackiej rodziny, osiadłej w Krakowie na początku wieku XIX i w następstwie tego spolonizowanej.
Ignacy swój warsztat doskonalił praktykując w rusznikarniach m.in. belgijskich, by następnie powróciwszy do Krakowa założyć własną pracownię. W historii polski zapisał się jako osoba wspierająca bronią powstańców styczniowych w roku 1863. Produkował jednak przede wszystkim broń luksusową, czego przykładem jest ten pistolet oraz szable karabele, które z czasem stały się jego wyrobem rozpoznawczym (zobacz w gablocie 26). Nie posiadał on jednolitej sygnatury i niemal każdy egzemplarz jego broni posiada indywidualnie wykonaną inskrypcję.
Prezentowana para wykonana została w początkach wieku XVIII z wykorzystaniem eksperymentalnego systemu półautomatycznego nabijania broni, wynalezionego około 1680 roku przez Michele Lorenzoni z Florencji. Adaptacji tego rozwiązania, polegającego na umieszczeniu w miejscu zamka obrotowego bębna z lewarem i pobierania z komór kul i prochu, podjęła się rodzina Wetschgi z Augsburga. W tym samym czasie działało dwóch członków tej rodziny Andreas i August. Na broni krakowskiej podpisany jest ten drugi: „Fecit et Invenit Wetschgi Augustae” czyli „Wykonanie i wynalazek Wetschgi Augusta”.
Autorem strzelby wiatrówki z systemem Girardioniego był austriacki rusznikarz Joseph Contriner. Był on drugim przedstawicielem wiedeńskiej rodziny rusznikarskiej, działającej od końca wieku XVIII do około połowy XIX stulecia. Na mistrza wyzwolił się w roku 1817, ale jego działalność jest niestety skąpo rozpoznana. Był zawodowo czynny prawdopodobnie do 1836 roku.
Punca „Contriner in Wien” nie wskazuje wprawdzie, o którego rusznikarza z rodziny chodzi, ale na lufie strzelby zachował się złocony napis wymieniający jego imię. To ważna wskazówka, gdyż w tym samym czasie działał również Johann Contriner, wykonujący wiatrówki w tym samym systemie pozwalającym na szybkie ładowanie broni, dzięki magazynkowi na 12 kul.
Sygnatury na broni palnej najczęściej dotyczą rusznikarzy. Rzadkością są znaki należące do szyftarzy, czyli rzemieślników wytwarzających i często równocześnie zdobiących łoża broni palnej. Te, wykonywane z drewna, w luksusowych egzemplarzach broni zdobiono rzeźbieniem i inkrustacją, często na wysokim, artystycznym poziomie. Do takich z pewnością zalicza się ta strzelba tarczowa, o niezwykłej, wolutowej kolbie – bardzo rzadkie rozwiązanie i popis umiejętności pracy w drewnie.
Autora tego niezwykłego konceptu zdradzają wysadzane kością inicjały, umieszczone w okolicach zamka: „LD”. Należały one do Lorenza Dreschlera, czynnego w latach 1558-1586 w Dreźnie. Był on, jak się zdaje, jednym z przedstawicieli mistrzowskiej rodziny pracującej w stolicy Saksonii, jego syn bowiem znany był na początku XVII wieku, jako wytwórca wysokiej klasy instrumentów muzycznych, dostarczanych m.in. dla dworu Wettynów.
Obok rodziny Gibenhan, wybijającym się nazwiskiem wśród warszawskich rusznikarzy końca wieku XVIII był Andrzej Kownacki. Zasłynął on jednak początkowo jako rusznikarz paryski, składając tam luksusowe egzemplarze broni palnej, oznaczonej na lufach złotym napisem „Kownacki Paris Rue Dauphine”. Tam też powstała ta właśnie strzelba.
Do Warszawy sprowadził Kownackiego król Stanisław August, powołując go następnie na dyrektora fabryki broni w Kozienicach.